Brawurowy, wyrywający się z formy i igrający z treścią monodram o bohaterce, dobrze pasującej do dzisiejszych czasów. Choć pani Bovary składa się z samych przekroczeń, opowieść o niej i tak jest jak gorset dla Doroty Furmaniuk. Więc wyrywa się z niego nieustannie: performuje na ulicy, bada granice wytrzymałości własnego ciała, zwierza się z rozterek, intymnych spraw i niechęci do monodramu, śpiewa mocną piosenkę Siksy i kiczowaty przebój z dzieciństwa. Jest zjawiskowa nawet w scenach, w których gra… jednym palcem.
Przemek Gulda,
instarecenzja
link do źródła