Twórczynie „Niewolnicy Isaury” rozliczają widzów z ich żądz. Jednak nie chodzi tylko o widzów zgromadzonych na widowni Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Każdy z nas jest odbiorcą treści pojawiających się w telewizji czy internecie, których łaknie ze względu na ich szczególny rodzaj atrakcyjności.
Martyna Majewska i Agnieszka Wolny-Hamkało punktują nasze zamiłowanie do śledzenia ludzkich tragedii, porażek i stosowanych wobec innych nadużyć. Widzowie uwielbiali patrzeć na zniewolenie bezbronnej Isaury, a wiele lat później na nieudany występ Mandaryny w Sopocie, który przywołuje w spektaklu Isaura.
Reżyserka i dramaturżka opowiadają o wolności przez pryzmat jej braku oraz poprzez refleksję nad tym, w jaki sposób korzystamy z tej wolności – choćby w doborze treści do oglądania.
Nie sposób wyliczyć wszystkie wątki, które podejmuje się w „Niewolnicy Isaurze”. Wielopoziomowa historia z licznymi wtrąceniami, pobocznymi tematami oraz dygresjami i komentarzami sprawia, że również bardzo liczne mogą być interpretacje tego spektaklu oraz jego niejednoznaczna percepcja.
Zdecydowanie nadaje się on do wielokrotnego obejrzenia i za każdym razem widz lub widzka może odkryć zupełnie nowy wymiar historii Isaury i Leoncia. Nawet dziś trudno mi zdecydować, w jakim kierunku chciałabym poprowadzić tę recenzję i pod jakim kątem najpełniej mogłabym spojrzeć na przedstawienie Majewskiej. Nie ma szans na wyczerpanie tematu, tak jak nie ma szans również na to, by przy jednokrotnym obejrzeniu wychwycić wszystkie teatralne „smaczki” i móc się nimi wystarczająco nasycić.
Wszystko – zaczynając od pomysłu, a kończąc na sposobie jego realizacji oraz wykonaniu – jest w „Niewolnicy Isaurze” rewelacyjne, świeże i atrakcyjne. Przy całej doniosłości tematów, które podejmuje, spektakl Majewskiej jest niezwykle lekki i zabawny. Na ową atrakcyjność i lekkość składają się również scenografia i kostiumy Krystiana Szymczaka oraz muzyka Dawida Majewskiego. Zapada w pamięć (nie tylko ze względu na powtarzalne motywy i ruchy) choreografia autorstwa Madlen house of Revlon. Wszystkie te elementy spektaklu utrzymane są w ironiczno-przerysowanym klimacie, co jest spójne zarówno z treścią, jak i całą koncepcją „Niewolnicy Isaury”.
Świetny okazał się pomysł, by czwórka mężczyzn (Mateusz Flis, Mikołaj Krzeszowiec, Ireneusz Mosio, Wojciech Świeściak) i jedna kobieta (Angelika Cegielska) odgrywali wybrane sceny z brazylijskiego serialu i robili to w sposób prześmiewczy, niewyszydzający jednak samego pierwowzoru, bo nad nim namysł jest naprawdę poważny. Analizując fenomen telenoweli, która przykuwała do ekranów telewizorów miliony widzów, reżyserka tworzy z tego fenomenu podstawę do rozważań nad ówczesnymi, ale też i współczesnymi sposobami konstruowania wciągających, wywołujących wiele emocji opowieściami.
Na początku spektaklu bohaterowie rozdzielają pomiędzy sobą role, w które chcą wcielić się w „Isaurze” – przez cały czas trwania przedstawienia postaci co rusz wchodzą w serialowe role, a następnie z nich wychodzą, by komentować odgrywaną historię z dystansu, na jaki pozwolić może sobie dziś widz oglądający losy Isaury i Leoncia. Tytułowa rola przypada w udziale Ireneuszowi Mosiowi, który najdłużej i najbardziej konsekwentnie nie wychodzi z roli Isaury – dopiero w finale możemy poznać jego prawdziwe oblicze. Przez większość czasu grana przez Mosię kobieta jest bezbronna, bierna, a jej atrakcyjność fizyczna, wdzięk i ruchy przykuwają uwagę wszystkich, poszerzając coraz bardziej grono adoratorów Niewolnicy.
Najbardziej intrygującym wątkiem dotyczącym relacji Isaury z mężczyznami, przede wszystkim z bogatym, przystojnym i bezwzględnym Leonciem, jest pokrętna logika dotycząca tego, w jaki sposób wolność oraz zniewolenie przenikają się, wpływając na los kobiety. Szalejącemu z pożądania mężczyźnie nie zależy na tym, by siłą, wykorzystując swoją władzę oraz podległość Isaury zmusić ją do fizycznych zbliżeń czy do miłości. Chciałby natomiast, by niewolnica zapragnęła go sama i oddała mu się w momencie, gdy odzyska wolność – wówczas jego zdaniem będzie prawdziwie zniewolona.
Czy Isaura ma tego świadomość i dlatego niespecjalnie walczy o odzyskanie wolności? Czy jeśli oceniamy tę bohaterkę jako bierną i uległą, nie jest to dla Isaury krzywdzący opis charakteru, ponieważ to, co można wziąć pozornie za „brak ego”, w rzeczywistości jest przemyślanym działaniem albo świadomą decyzją, najbardziej korzystną dla samej kobiety?
Wiele pytań w spektaklu pada ze sceny wprost, podczas rozmów bohaterów przygotowujących kolejne odgrywanie serialowych perypetii, jednak kolejna porcja pytań pojawia się w tle, kiedy przeanalizujemy tekst Agnieszki Wolny-Hamkało. I są to pytania bardzo pojemne. Potrzeba ich zadawania bierze się z mnogości dekonstrukcji, które uprawiają w spektaklu jego twórczynie. Poprzez dekonstrukcję brazylijskiego serialu Majewska i Wolny-Hamkało obnażają związki popkulturowych mitów i stereotypowych poglądów z patriarchatem.
Katarzyna Mikołajewska
Gazeta Wyborcza Wałbrzych
[link do źródła]