teatr w wałbrzychu teatr w wałbrzychu
A A + A ++
ikona ikona

„Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej kiedyś było w czołówce najbardziej znienawidzonych lektur szkolnych. Niewiele zmieniło się, sądząc po wysokiej średniej wieku widzów na najnowszym spektaklu wałbrzyskiego teatru. W 135-letniej ramocie coś interesującego odkrył duet Tomasz Jękot i Seb Majewski. Ten ostatni, także jako reżyser i twórca scenografii, sięgnął jeszcze do „Sowy, córki piekarza” i stworzył to, co możemy oglądać w Szaniawskim.

Spektakl zaczyna się nietypowo. Nie zabiera nas od razu do XIX-wiecznej Polski, lecz oferuje coś w rodzaju lekcji historii poświęconej współczesnemu teatrowi. Twórcy przypominają nazwiska Aliny Obiniak, Jerzego Grotowskiego i Krystiana Lupy. Obiniak, przyjaciółka Grotowskiego, nazywana Sową, działała od lat 60. Do 80. Była m.in. dyrektorką Teatru w Jeleniej Górze i tam dała szansę Lupie na zrealizowanie spektaklu. W jej postać wciela się Małgorzata Osiej, czyli aktorka Teatru w Jeleniej Górze, którą oglądamy w dalszej części „Nad Niemnem”. Tymczasem wśród wielkich kamiennych bloków pojawiają się mieszkańcy dworku – Korczyńscy i zaścianka szlacheckiego – Bohatyrowicze.
Nie inaczej jak u Orzeszkowej wydarzenia toczą się wokół Justyny Orzelskiej – atrakcyjnej panny. Dziewczyna ma za sobą zawód miłosny i ma poczucie, że jest na życiowym zakręcie. Jesteśmy zatem świadkami niekończących się rozmów rodzinnych i sąsiedzkich. Trudno się po nich było spodziewać, aby były porywające. I faktycznie – z niewielkimi wyjątkami nie są. Wątkami są najczęściej sytuacje, w których autorzy przedstawienia pozwolili wpuścić do dialogów trochę powietrza. Najlepszym przykładem może być spotkanie Justyny (Marta Moś) z Martą Korczyńską (Agnieszka Kwietniewska). Aktorki (obie występują gościnie) wyraźnie złapały rodzaj flow i wymiana poglądów na temat miłości wypada płynnie i wiarygodnie. Ponadto, kobiety co chwilę „rzucają” sobie uwagi dotyczące siedzenia na niewygodnym krześle. Zaskakiwać mogą również akcje jak: wymiana między zakochanymi numerów telefonów, kilkuminutowy pocałunek, czy krytyczny monolog króla Zygmunta Augusta na temat Polaków. Monarcha w komentarzu sięga aż do stanu wojennego. Takich smaczków jest co prawda więcej, ale i tak za mało, aby uatrakcyjnić historię Orzeszkowej. Z drugiej strony nie można zarzucić twórcom, że takich działań nie podjęli. Imponująco wypadł taniec Anzelma Bohatyrowicza (Wojciech Marek Kozak) z Janem Bohatyrowiczem (Krzysztof Piechniczek) wg choreografii Doroty Furmaniuk. Wreszcie na scenę wraca Sowa, czyli Alina Obiniak w roli reżyserki „Nad Niemnem”, która ekspresyjnie opowiada o przebiegu wesela. Wynika z tego, że mamy do czynienia z wyobraźnią ekipy Seby Majewskiego – jak Sowa mogłaby widzieć powieść Orzeszkowej w 2023 roku? Spektakl może nie jest do końca dobry i czasami może nużyć, to jednak ma sporo ciekawych fragmentów, które warto obejrzeć osobiście.

Piotr Bogdański
WieszCo
23.05.2023