teatr w wałbrzychu teatr w wałbrzychu
A A + A ++
ikona ikona

Niewolnica Isaura była emitowana w połowie lat 80-tych w TVP po Dzienniku Telewizyjnym i po cotygodniowej parateatralnej konferencji Jerzego Urbana. A potem… ulice polskich miast się wyludniały, po zaczynał się Serial. A jak emisja się zakończyła, to wiele poruszonych losem białej niewolnicy mam nadawało swoim córkom imię Isaura. Tak było!

Wałbrzyski spektakl, choć jest momentami nieodparcie zabawny, jednak beką – z tego mocno archaicznego pod każdym względem serialu – nie jest. Jest poważnym zupełnie głosem o – z przeproszeniem – kondycji patriarchatu i o tym, że zupełnie nie przejmując się współczesnymi trendami równościowymi, postać kobiety-niewolnicy jest w kulturze (w każdym razie popularnej) bardzo obecna. Odwołania w spektaklu mogą się wydać dość odległe – przywołuje się m.in. Pamelę Anderson, Britney Spears czy Mandarynę – ale gdyby się przyjrzeć dokładniej i jakoś zestawić z Izaurą, to wszystko się tutaj zgadza, może tylko poza rodzajem zniewolenia wspomnianych niewiast. W filmie mieliśmy męski świat, w teatrze – także.

Isaura (grana przez mężczyznę) nie ma na scenie nic do powiedzenia, jest totalnie bezwolna, więcej do powiedzenia mają bohaterki fantastycznie zagrane przez Angelikę Cegielską, ale i w ich przypadku dochodzi do pewnego imposybilizmu. Ten spektakl jest jednak RÓWNIEŻ opowieścią o teatrze, o tym – jak powstaje przedstawienie, jak się buduje role, czy – czego chce publiczność, która nieustająco takich historii oglądać żąda. Właściwie – dlaczego – pytają nas ze sceny aktorzy. No właśnie – dlaczego?

Rzecz jest fantastycznie zagrana. Znakomicie poradzili sobie Mateusz Flis, Mikołaj Krzeszowiec (jego parodia Žižka jest majstersztykiem) i bardzo wiarygodny w roli Leoncia – Wojciech Świeściak. Natomiast Ireneusz Mosio jako Isaura jest po prostu obłędny. I wcale się nie dziwię, że po tym spektaklu aktora bardziej boli głowa niż…

Rafał Turowski
43. WARSZAWSKIE SPOTKANIA TEATRALNE
[link do źródła]