"3 siostry" w reż. Julii Wiktoriańskiej w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Anna Jurczyk w Tygodniku Wałbrzyskim.
«Przedwojenny szlagier (chyba) od drzwi przenosi nas w wyidealizowaną przeszłość, gdzie herbatę pije się z filiżanek i wszystko na pozór ma swój ustalony porządek.
Miejsce na Ludowej jest szczególne. Brak kurtyny i już dwie aktorki przyglądają się, jak zajmujemy miejsca. Nie ma kulis, więc aktorzy przefruwają między nami, muskając ubraniami. Zachowują się, jakby nas nie było, ale w pewnym momencie pytają publiczność o godzinę. Przeszłość delikatnie miesza się z teraźniejszością – mowa o zmianie opon zimowych, pojawiają się zwroty typu "obciach" i "drzeć łacha", najmłodsza z sióstr ma na nogach glany, wojskowych poznajemy po ubraniach w kolorze khaki. Wyjątkiem jest Wierszynin w białym oficerskim płaszczu, ale to też w życiu sióstr wyjątkowa postać z wielkiego świata, z utraconego raju Moskwy. Mam wrażenie, że reżyserka, Julia Wiktoriańska, chciała nam pokazać niedojrzałość sióstr, które tylko bawią się w dorosłe życie (babka z piasku i jedzenie na niby, miś Olgi). Chociaż tak różne, na widok munduru Wierszynina zmieniają się w małe trzpiotki, ich ruchy się ujednolicają, z twarzy nie schodzi uśmiech. Czy jest to łobuzerska Irina , czy obowiązkowa i przygaszona Olga, czy Masza, elegancka i fascynująca kobieta, której głos drży, jak u podlotka, nie mężatki ze stażem. W Aleksandrze Wierszyninie widzą zmarłego ojca i szansę na powrót do Moskwy. Wydaje im się, że piękny świat jest gdzieś tam daleko. I oczekują, że ktoś je do niego zabierze. Ich złudzenia powoli pryskają jak bańki mydlane. Smutna historia o przetrąconych kręgosłupach, o niemożności, o tym, że nie wiadomo, co robić, gdy zabraknie kogoś, kto zawsze nami kierował (tu ojciec, generał Prozorow). Smutne i skłaniające do przemyśleń. Warte zobaczenia ze względu na ciekawą reżyserię, porywającą grę aktorską i wspaniałą oprawę muzyczną Bartka Chajdeckiego.»
"Zabrakło tatusia"
Anna Jurczyk
Tygodnik Wałbrzyski nr 51/18.12.2006