teatr w wałbrzychu teatr w wałbrzychu
A A + A ++
ikona ikona

Ideą 50. sezonu Teatru im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu jest hasło „Normalsi: Żadnych herosów. Dekalog”. Sezon zain­au­gu­rowany we wrześniu ubie­głego roku, zakłada refleksję nad moral­nością deter­mi­nowaną współ­cze­snymi prze­mianami społecznymi, kultu­rowymi i cywilizacyjnymi.

Twórców w tym sezonie inte­resują wybory doko­nywane przez staty­styczną więk­szość, czyli klasę średnią. My – „społe­czeństwo ryzyka”, „praktycy normal­ności”, „depo­zy­ta­riusze norm” – przyjrzeć mamy się sobie. Kino Moralnego Niepokoju, które już w latach 70. inte­re­sowało się egzy­stencją czło­wieka w nowym, „utopijnym” świecie, stało się dla twórców 50. sezonu teatralnego prefi­gu­racją ich własnych dociekań doty­czących człowieka.

Opowieści Plemienne Macieja Podstawnego są pierwszym z pięciu plano­wanych na ten rok spek­takli, wcho­dzących w skład cyklu. Następnie, 15 marca zoba­czymy Volare w reży­serii Marcina Wierzchowskiego, na kwiecień zapla­nowana jest sztuka Karoliny Sokołowskiej Krótki spektakl o miłości [1], w maju Remigiusz Brzyk zapre­zentuje Ciemno prawie noc/​Piaskową górę, nato­miast na październik planowany jest spektakl Anny Augustynowicz Władza: Męczennik.

Za sprawą Opowieści plemiennych reżyser zabiera nas w podróż do Laponii. Tam w ostatnim bloku z wielkiej płyty, usytu­owanym nad jednym z północ­no­eu­ro­pej­skich jezior, spotkamy się z boha­terami opowieści. Jakże są oni podobni do tych, których pamiętamy z wersji filmowej. Samotni, choć dzielą ze sobą zamieszkaną prze­strzeń. Spotykają się przy­padkiem, czasami łączą ich wspólne interesy, historia albo moralne rozterki.

Bardzo inte­re­sujące jest prze­pi­sy­wanie filmu na język teatru – nieznacznie zmie­niając rozkład akcentów, mody­fi­kując postacie i środki arty­stycznego wyrazu, w znaczący sposób można wpłynąć na jego prze­słanie. Zabieg trans­po­no­wania treści filmu na język teatru jest prze­dłu­żeniem wyob­co­wania psychicznego polskiej inte­li­gencji w czasach komu­ni­stycznych. Zmienił się ustrój, zmienił się język, można by powie­dzieć: zmieniło się wszystko. Ale tak naprawdę w nas nie zmieniło się nic. Zamknięta prze­strzeń ostat­niego bloku z wielkiej płyty, bez względu na jego loka­li­zację, pozo­staje prze­strzenią izolowaną, rzeczy­wi­stością gene­rującą specy­ficzne relacje inter­per­so­nalne. Małe, zamknięte społecz­ności mają to do siebie, że nawet najdrob­niejszy punkt zapalny w mgnieniu oka ulega eskalacji.

W spek­taklu Podstawnego mamy do czynienia z powrotem do źródeł, meta­fi­zyczną podróżą do początków społe­czeństwa. Na podo­bieństwo pierw­szych ludzi boha­te­rowie utworzą plemię, obwołają szamana, będą czekać na prze­po­wiednię. W imię zasady „żadnych herosów” szaman nie stanie się kapłanem nowej wiary, a jedynie kimś na wzór rozcza­ro­wanego życiem filozofa. Nie stanie się również wieszczem, nie ogłosi jedynej słusznej drogi do szczęścia. Plemienny mędrzec jest kimś na kształt proroka wszystkich religii jedno­cześnie. Z kamieni ułoży krzyż, którego ramiona staną się pomostem między wschodem i zachodem, północą i połu­dniem. Będzie czcił kamienie, obmywał je wodą, którą nawet tu, w Laponii, trzeba oszczędzać.

Zuzanna Bojda z Maciejem Podstawnym znają się jeszcze ze szkoły [2]. Dla Bojdy to pierwsze tak poważne przed­się­wzięcie arty­styczne. Dużo się przy nim nauczyła. Najpierw powstały stosy możliwych opowieści, wariantów historii, którą zoba­czymy na scenie. Potem przy­szedł czas na selekcję. Ostatecznie powstał spektakl misternie skon­stru­owany, w którym elementy pracy labo­ra­to­ryjnej prze­platają się z pewną ściśle ustaloną strukturą.

Bardzo istotna jest tu muzyka, która – inaczej niż w Dekalogu Kieślowskiego/​Piesiewicza – nie niepokoi, nie każe jeszcze bardziej się izolować, nie stwarza wrażenia, że choć jesteśmy zależni od innych, tak naprawdę mierzymy się z życiem indy­wi­du­alnie. W prze­ci­wień­stwie do Zbigniewa Preisnera twórcy Opowieści plemiennych uczynili z muzyki plat­formę poro­zu­mienia. Piękne songi łączą postacie, czasami tylko na czas ich brzmienia, czasami na nieco dłużej, ale bez względu na to widzowie mają wrażenie, że znaleźli się w obrębie utopijnej społecz­ności, której człon­kowie są ze sobą naprawdę szczęśliwi.

Ulubione postacie: Żyd-​​Szczurek, Hanna Krall, Maria Janion, Krystyna Janda Ulubione tematy zastępcze: aborcja i Żydzi. Po obej­rzeniu Opowieści plemiennych można stworzyć mapę, na którą chciałoby się nanieść najważ­niejsze tematy, rozry­sować miejsca dla poszcze­gólnych postaci. A wyglą­dałaby ona jak plany wojenne. I tak w istocie jest, boha­te­rowie są mocno spola­ry­zowani. Z jednej strony przy­po­minamy sobie Dorotę Geller, z drugiej – na scenie widzimy aktorkę odgry­wającą Krystynę Jandę. Bardzo ciekawe jest to wyzwo­lenie postaci z naszej podświa­do­mości. Teatralna Janda wita się z nami, przy­wo­łując rozmowę, która faktycznie się odbyła (w Drugim Programie Polskiego Radia):

– Kiedy jestem w teatrze, to lubię widzieć i słyszeć. Niestety w 40 procentach spek­takli, jakie oglądam, gdyby mi wypadało, krzy­cza­łabym: „głośniej, bo nic nie słyszę”.

Dużo jest u Podstawnego prze­niesień, mąż Doroty Geller – hima­laista umie­rający w szpitalu na raka, będący ojcem jeszcze niena­ro­dzonego, ale już na pewno nie swojego dziecka – w Opowieściach plemiennych jest Jerzym Kukuczką, który zmarł w 1989 roku.

No i szaman. W pierwszej części Dekalogu jest nim Tadeusz Mazowiecki, ostatni premier PRL i pierwszy III RP. Natrętnie nasuwa się skoja­rzenie grubej kreski, „której nigdy nie było”. Jeszcze natrętniej wraca temat drugiego exposé, którego możliwość czy celowość aktorzy poddają w wątpliwość.

Szaman w spek­taklu Macieja Podstawnego jest częściowo ordy­na­torem z filmu Kieślowskiego/​Piesiewicza, staje się tym samym postacią, która łączy stare z nowym. Jednak wbrew ocze­ki­waniom pozo­stałych boha­terów Opowieści plemiennych kapłan nowej wiary nie zna recepty na niewiadome, które ma dopiero nadejść, nie zna też jedynej słusznej drogi, którą powinni stąpać pozo­stali miesz­kańcy ostat­niego bloku z wielkiej płyty.

Spektakl Podstawnego niczego nie rozstrzyga, nie ma też takich aspi­racji. Wręcz prze­ciwnie: rozbu­do­wując Dekalog Kieślowskiego/​Piesiewicza, wpisując w jego strukturę historię współ­czesnej Polski, wery­fikuje auto­rytety i wyznacza nowy sposób patrzenia na utrwalone schematy.

Kamil Robert Reichel
teatralia.com.pl