O człowieku na życiowym zakręcie
Po premierze "Ja jestem zmartwychwstaniem" w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Przemysław Wojcieszek opowiada o człowieku na życiowym zakręcie. Bohater "Ja jestem zmartwychwstaniem" porzucił kapłaństwo i odnalazł miłość do kobiety.
Andrzej Szubski jako Wiesław i Aleksandra Cybulska – Marta
Można odnieść wrażenie, że filmy i dramaty Wojcieszka mają ciągle jednego bohatera. To mężczyzna, mimo pokus, prostolinijny i uczciwy, nieco naiwnie wierny ideałom, za co zresztą niekiedy słono płaci.
Maciek z "Głośniej od bomb" swoją przyszłość widzi w przydomowym warsztacie w rodzinnym miasteczku. Rysiek z "Osobistego Jezusa" – po wyjściu z więzienia marzy o sielskiej przyszłości na wsi u boku ukochanej kobiety. Boguś z "Made in Poland" szuka swojej drogi między przestępstwem, wiarą, a miłością do kobiety.
Ich determinacja w dążeniu do szczęścia, a przy tym zdecydowane odrzucenie zła są dla Wojcieszka panoramą, na tle której pokazuje wartości ponadczasowe: miłość, wierność, uczciwość. Dotąd bohaterowie 33-letniego Wojcieszka byli mniej więcej jego rówieśnikami i mieli dojrzałe życie przed sobą.
Osią "Ja jestem zmartwychwstaniem" w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu jest ksiądz Wiesław, mężczyzna dobrze po pięćdziesiątce (dobra, wyważona rola Andrzeja Szubskiego). Właśnie zrzucił sutannę i na dnie butelki rozpaczliwie szuka pomysłu na dalsze życie.
Stracił wiarę w moc sprawczą modlitwy, a uczciwość nie pozwoliła mu trwać w zakłamaniu, mimo że był czułym kapłanem i doskonałym kaznodzieją. Wie, że skoro nie wierzy, nie może był duchowym przewodnikiem. Tak nakazuje mu uczciwość.
Były ksiądz, czyli "zdrajca", nie znajduje zrozumienia ani u matki, ani u dawnych wiernych. Dopiero młodociana prostytutka Marta (udana rola Aleksandry Cybulskiej) dostrzega w nim człowieka z zasadami.
Wieśkowi nie przeszkadza przeszłość dziewczyny, w której znajduje oparcie. Podobnie Marta – dopiero w dojrzałym mężczyźnie widzi osobę, której może zaufać i ulokować uczucia. Niełatwe dochodzenie do czystej miłości obojga jest doskonale widoczne na tle wyrachowanych zachowań innych bohaterów: pożądliwego Tomka w brawurowym wykonaniu Dariusza Maja i zachłannej Eweliny Marty Zięby, cynicznego księdza Jerzego (dobra rola Dariusza Skowrońskiego), zakłamanej matki (Irmina Babińska) i chamskiego Andrzeja (Ryszard Węgrzyn).
Wałbrzyskie "Ja jestem zmartwychwstaniem" jest mniej emocjonalne niż legnicki "Osobisty Jezus". To nie wada, aktorzy doskonale wyważyli napięcia między postaciami. Jest tu miejsce na niedopowiedzenie, na włączenie intuicji, na próbę postawienia się w podobnej sytuacji.
W kameralnym przedstawieniu (z udaną, nastrojową muzyką Bartosza Strabużyńskiego) Przemysław Wojcieszek po raz kolejny pokazał, że posiadł umiejętność opowiadania prostych historii w atrakcyjny sposób. Nie obawiając się oskarżeń o naiwność i czarno-białe postrzeganie rzeczywistości.
"Ja jestem zmartwychwstaniem", reż. Przemysław Wojcieszek, scen. Małgorzata Bulanda, muz. Bartosz Strabużyński. Premiera 27 kwietnia na Scenie Kameralnej Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu
Tomasz Wysocki
Gazeta Wyborcza Wrocław
9 maja 2007