„Zapolska Superstar (czyli jak przegrywać, żeby wygrać)” w reżyserii Anety Groszyńskiej to spotkanie z prawdziwą gwiazdą. I to w amerykańskim stylu, bo pozbawioną kompleksów, zbuntowaną i wyprzedzającą swój czas. Październikowa premiera Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu wyróżnia się brawurowym aktorstwem, poczuciem humoru i niewątpliwym walorem edukacyjnym.
Z czym kojarzy nam się Gabriela Zapolska? Większości jedynie z „Moralnością pani Dulskiej”. O jej życiu nie wiemy nic. Nie wbijano nam go w szkole do głowy jak losów Mickiewicza czy Słowackiego. Twórcy wałbrzyskiego spektaklu – reżyserka Aneta Groszyńska i dramaturg Jan Czapliński – postanowili zaznajomić nas z nietuzinkową biografią Zapolskiej. Pracując nad „Ich czworo” doszli do wniosku, że ciekawsze od wystawienia samej sztuki będzie wzięcie na warsztat życiorysu pisarki, mogącego posłużyć za scenariusz filmu. Zadanie nie było proste, bo źródeł związanych z Zapolska jest niewiele. Widzowie razem z Grupą Rekonstrukcyjną, złożoną z aktorów „Szaniawskiego” w składzie: Sara Celler-Jezierska, Irena Sierakowska, Joanna Łaganowska, Rafał Kosowski, Piotr Mokrzycki, Filip Perkowski poznają w teledyskowym tempie najważniejsze momenty jej życia. Zapolska okazuje się niezwykłą osobowością. Choć jest panienką z dobrego domu, nie przestrzega konwenansów. Po unieważnieniu małżeństwa i zerwaniu z rodziną, zostaje aktorką. Gdy potrzebuje dobrej recenzji swojej gry, to sama sobie ją napisze. Na przekór salonom potrafi powiedzieć: „Machnę coś takiego, że zdębieją pindy warszawskie”. To dzięki jej twórczości teatr zainteresował się tematyką społeczną. Aneta Groszyńska nadała biograficznej opowieści bardzo komunikatywną, nowoczesną i atrakcyjną formę. „Zapolska Superstar…” nie jest chronologicznie ułożoną czytanką, ale rozbrykanym i metaforycznym zestawem scen o życiu artystki. Tak nowoczesnym, że znalazło się w niej miejsce nawet na dancehall. Mamy tu do czynienia z trzema Gabrielami i różnymi postaciami męskimi. Cała szóstka młodych aktorów zasługuje na wyróżnienie. To kolejny spektakl, w którym Rafał Kosowski zachwyca lekkością, z jaką wciela się w poszczególne role. Choć życiorys Zapolskiej był tragiczny, to przedstawienie jest bardzo zabawne. Kolejne przeszkody, jakie stawiały na drodze pisarki hipokryzja i patriarchalne społeczeństwo, nie byty w stanie jej załamać. W końcu, jak głosi podtytuł, jej przegrana stawała się wygraną. O pewnym krytyku szkalującym jej imię nikt już dziś nie pamięta, a ona, na wskroś nowoczesna, stała się bohaterką godnego polecenia spektaklu.