„Immanuel Kant” to premiera przygotowana przez zespół Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Dzieło Thomasa Bernharda, w którym uznawany za wzór racjonalizmu i logiki filozof został przedstawiony w skrajnie absurdalnej sytuacji – dryfuje na morzu w niekończącej się podróży do Ameryki.
Spektakl w reżyserii Agnieszki Olsten bawi się konwencją i jednocześnie podważa autorytet myśli oświeceniowej, zastępując ją bezradnością człowieka wobec otaczającej go rzeczywistości. To spektakl o rozpadzie wielkich idei, kryzysie myśli europejskiej, która szuka nadziei w Ameryce (jak to brzmi, kiedy patrzymy na sytuację polityczną w USA!), niemożności zrozumienia świata poprzez racjonalizm, ale też o paradoksach ludzkiego istnienia, w którym tragiczne i komiczne momenty splatają się w nierozerwalną całość.
Reżyserka prowadzi narrację dynamicznie, nie pozwala na dłużyzny, z wyczuciem balansując między filozoficznym dyskursem a czarnym humorem Bernharda. Sprawnie miesza też świat sceniczny z prawdziwym, wchodząc na przykład w interakcje z publicznością – w sensie dosłownym! Dzięki czemu widz uczestniczy w tym, co dzieje się na dziwnym okręcie, zamiast być jedynie biernym obserwatorem akcji.
Scenografia (Józef Gałązka) jest minimalistyczna, ale niezwykle sugestywna – oddaje poczucie dryfowania w chaosie. To statek Kanta i jego towarzyszy, nad którym zawieszono sieć rybacką z rzeczami wyłowionymi z morza – plastikowe butelki i inne śmieci. Kostiumy (Marek Adamski) oddają charakter postaci – Kant nosi nieco przerysowany, podniszczony frak, podkreślający jego oderwanie od rzeczywistości. Sztywna suknia Pani Kant zdaje się krępować jej ruchy, a Milionerka błyszczy w przesadnie eleganckiej kreacji. Monotonna muzyka (Aleksandra Gryka, Rafał Stachowiak) i natrętne dźwięki wzmagają wrażenie zagubienia bohaterów w nonsensownej sytuacji.
Spektakl wyróżnia się znakomitymi kreacjami. Agnieszka Kwietniewska przekracza granicę płci, grając Kanta z niezwykłą precyzją i szerokim gestem. W jej interpretacji niemiecki filozof to oderwany od rzeczywistości, pełen natręctw, niecierpliwy dziwak. Zagubiony i bezradny wobec otaczającego świata ekscentryk, którego dezorientacja nieustannie konfrontuje się z pretensjonalnym intelektualizmem.
W kontrze do niego jest Pani Kant – pogodzona ze swoim losem, lekko znudzona i podirytowana – dzieli to, co mówi jej mąż, na dwa. Postać ciekawie poprowadzona przez świetną Kingę Świeściak – choć zdecydowanie mogłaby być bardziej rozbudowana. Ernsta Ludwiga, który musi cierpliwie oddzielać ziarna i spełniać zachcianki Kanta, z powagą i spokojem gra niezwykle skupiony Mateusz Flis. Kapryśna Milionerka w brawurowym wykonaniu Urszuli Gryczewskiej jest z kolei pełna przesadnych gestów i histerycznych emocji. Natomiast stonowany i zdystansowany Kapitan (Rafał Kossowski) to przede wszystkim stoickie podejście do sytuacji.
„Immanuel Kant” w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu to spektakl niezwykle przemyślany, wypełniony zaskakującymi momentami i fantastycznie zagrany. To zwariowany statek zakręconych i groteskowych osobowości, który zabiera widza na pokład pełen nieoczywistości. Nie tylko bawi, ale też zmusza do refleksji nad kondycją współczesnej myśli i nad tym, jak łatwo wielkie idee mogą zamienić się w pustą retorykę. To również ironiczny komentarz na temat marzeń o Ameryce jako raju wolności, które zderzają się z brutalną rzeczywistością społeczną i polityczną.
Marcin Wojciechowski
@marcinek.kulturalny
[link do źródła]