„Życie Galileusza” to jest taki spektakl, który się toczy. Po prostu toczy się swoim niespiesznym rytmem, minuta po minucie, sumiennie opowiadając słowami Brechta o zmaganiach wielkiego uczonego z kościołem i władzą. I te zmagania chwilę trwają (tego typu zmagania tak już mają), ale jednocześnie zupełnie mnie jako widzki nie nudzą. Bo przez bite 3,5h to co oglądałam sprawiało mi wyłącznie przyjemność, taką wiecie intelektualną i estetyczną.
Zachwyciłam się chociażby sceną krzyku Wirginii, córki Galileusza, mieląc w głowie jak głośny jest krzyk, kiedy odebrać mu dźwięk. Albo wyciągniętymi na wierzch didaskaliami. Kostiumami, które były tak bardzo w punkt, nie dominując postaci, tylko je podbijając (Agata Bartos, chapeau bas!). I w końcu tym jak ważną rolę odgrywa w tym przedstawieniu muzyka i dźwięk, jakby zabawa z nim była kolejnym fizycznym eksperymentem Galileusza.
Czy doznałam jakichś wielkich uniesień i emocji? Niezupełnie. Ale czułam się pogłaskana w mózg, bo dałam się nieść tej narracji. Blisko było mi chwilami do młodego zbuntowanego Andrzeja (cudny w tej roli Kamil Owczarek!) i do Galileusza wierzącego naiwnie, że namacalne fakty są obiektywne i same się obronią.
Ten spektakl jest trochę jak udana rozmowa na ciekawy temat, przy winie (od którego zresztą Galileusz w spektaklu nie stroni).
A skoro o nim mowa, to Piotr Czarniecki jest Galileuszem, którego polubiłam od pierwszej sceny. Od razu wiedziałam, że to mój bohater, prawdziwa zblazowana (hehe) gwiazda rocka, na tej astrofizycznej scenie.
Pałam wielką i niezmienną miłością do Agnieszki Kwietniewskiej. Interpretuje teksty tak, że w jej głosie znajduję zawsze ze dwie dodatkowe warstwy tego co słyszę.
„Życie Galileusza” to jest taki spektakl, na który warto przyjść wypoczętym, żeby docenić go w pełni. Bo nie idzie na skróty, nie podaje na tacy banałów i nie podbija sztucznie dynamiki jak kolorowe nagłówki, które otaczają nas na co dzień.
Konrad Imiela nie wyreżyserował spektaklu, który ma was zabawiać i przykuć waszą uwagę za wszelką cenę. Wyreżyserował spektakl, który ma opowiedzieć historię. I tę historię warto zobaczyć.
instarecenzja @domi_zzz
[link do źródła]