teatr w wałbrzychu teatr w wałbrzychu
A A + A ++
ikona ikona

Spektakl Marcina Libera „Aleksandra. Rzecz o Piłsudskim” zaprezentowany został na krakowskim festiwalu Boska Komedia w ramach programu „Pomniki polskie”, chociaż wydaje się, że tekst Sylwii Chutnik porusza przede wszystkim kwestie feministyczne, dotykające wizerunku kobiet w kulturowym wyobrażeniu i ich własnych na ten temat doświadczeń; choć oczywiście tematyka polskości jest w przedstawieniu stale obecna, chociażby ze względu na postaci marszałka Józefa Piłsudskiego oraz jego drugiej żony, Aleksandry.

Już scenografia zapowiada, że mit Piłsudskiego i jego heroicznej żony potraktowany zostanie z dystansem – z sufitu, nad sceną, zwisa żałośnie, czy może nawet komicznie, figura Kasztanki, na scenie zaś znajduje się basen wypełniony wodą i pływającymi nenufarami, spowity gęstym dymem pary. Wszystkie te elementy, łącznie z klawesynem w głębi sceny, ocierają się wręcz o kicz, który konsekwentnie jest przez reżysera wykorzystywany. I to w moim odczuciu jest dużym walorem spektaklu, stroniącego od „poważnej lekcji historii”, a przedstawiającego kwestię kobiecości, zdeformowanej pod wpływem męskich wyobrażeń okresu międzywojennego, choć pewnie również i współczesnej rzeczywistości. Odwołaniem do tej tezy może być pojawienie się w końcowej scenie trzech aktorek, wcielających się w trakcie spektaklu w trzy oblicza jednej kobiety, Aleksandry, w maskach goryli – symbolu feministycznej grupy Guerilla Girls.

Na scenie na zasadzie opozycji zestawiona zostaje męskość i kobiecość, przy jawnej gloryfikacji „słabszej płci”, która została przedstawiona przewrotnie w postaci Aleksandry, heroicznej rewolucjonistki noszącej bomby pod sukienką. Nachalna ideologia jest jednak dużą słabością spektaklu. Mężczyźni zostali tutaj kompletnie ośmieszeni – na scenie najpierw pojawiają się w eleganckich frakach i kaloszach, komentując zachowanie Aleksandry i przerywając monologi aktorek szyderczym, przerażającym śmiechem. Pod koniec spektaklu fraki czterech elegantów zostają zastąpione przez sukienki baletnic. Pokazuje to ich nieudolność zachowania formy w kostiumie, która odwiecznie zostaje narzucona kobietom.

Dużą zaletą spektaklu jest jednak aktorstwo – przede wszystkim w wykonaniu Rozalii Mierzickiej, Mirosławy Żak i Agnieszki Cegielskiej. Zarysowują one na scenie portrety zupełnie różnych od siebie kobiet, będących jednocześnie odzwierciedleniem tej samej postaci. Doskonale odnajdują się zarówno w warstwie psychologicznej opowieści o kobiecie funkcjonującej w cieniu męża, zniewolonej przez rolę, jaką nakładają na nią obowiązki żony i matki, oraz w warstwie opowieści o micie narodowym, przedstawiającym Aleksandrę jako odważną kobietę, której życie naznaczone zostało walką rewolucyjną w imię ojczyzny. Każda z tych warstw spektaklu została pozbawiona zbędnego patosu, balansuje wręcz na granicy przerysowania, co zdecydowanie wzmacnia siłę przekazu tej historii. Szczególnie jest to widoczne w bardzo gorzkiej scenie, w której trzy aktorki, siedzące w mroku na kanapie, bezmyślnie zapalają i gaszą zapałki, wrzucając je do wody, recytując chórem kwestię „Nie podoba mi się to” i opowiadając o swoich rozczarowaniach dotyczących własnego życia, walki o Polskę. Szkoda, że tak subtelnie zarysowany tragizm postaci, został zniweczony nacechowaną ideologicznie, powracającą do groteskowej, kiczowatej konwencji końcową sceną, metaforycznej zamiany ról kobiet i mężczyzn.

Paulina Korzeń
Teatr dla Was